W końcu jakaś wycieczka z prawdziwego zdarzenia =). Przy okazji odnowienie starych znajomości ;). Szosa z Karolem. Spotkanie o 12 na Błoniach a później troszkę przez Kraków i za miasto. Celem była Skała. Prawie cała droga w pierwsza stronę to podjazdy i to konkretne ;). Krótki posiłek na rynku w Skale (mleko czekoladowe ;)). Powrót prawie cały z góry choć na dobicie odbiliśmy tyż przed Krakowem na stromy, sztywny podjazd. Masakra :). Generalnie niezłe tempo ale i spora frajda :).
Maraton w Michałowicach. Zasadniczo to pojechałem do bani. Noga nie podawała, a i chęci nie były zbyt wielkie :D. Tak czy inaczej kolejny start zaliczony ;). Trasa zupełnie mi się nie podobała. Organizacja również "lekko" kulawa. W zasadzie nie ma co więcej pisać. Było - minęło. I nie zapamiętam tego dnia w jakis szczególny sposób :).